środa, 19 czerwca 2013

KONIEC

Chciałam poinformować, że to koniec bloga, nie podoba mi się i chyba zacznę od początku coś nowego, ale to może jak plusliga się rozpocznie. Zostawcie pod tym postem swoje blogi, ja do was napisze, abyscie mnie informowali o swoich nowościach. Dziękuję za komentarze i czytanie tego badziewia!
Pozdrawiam was wszystkich i życzę miłych wakacji! :)

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 4

Ktoś dobijał się do moich drzwi. Zwlekłam się z łóżka i poszłam otworzyć. Za nimi stał trener. 
- Czekamy na Ciebie ze śniadaniem. Spóźniłaś się 10 minut. Lepiej się pośpiesz, bo będziesz dłużej biegać. - poklepał mnie po ramieniu i poszedł, a ja wbiegłam do łazienki i wzięłam prysznic. Nie wysuszona i nie pomalowana , ubrałam się w spodenki i koszulkę i zeszłam na dół. Mój tata siedział przy stole. Usiadłam obok.
- Pół godziny biegania. - powiedział mój ojciec.
- Ty też? Zobacz, jak ja wyglądam. 
- Mogłaś wcześniej wstać. 
Nie odezwałam się już. Nie tylko ja się spóźniłam. Oprócz mnie i mojego taty, był jeszcze Bartman i Kurek. Zjedliśmy posiłek i poszliśmy na halę. 
- Panowie 20 kółeczek + kara. - krzyknął Andrea
Ja ustawiłam sobie stoper i rozpoczęłam bieg. Koło mnie pojawił się Kubiak. Na początku biegł, a dopiero później się odezwał.
- Może pogramy kiedyś w kosza?
- Okej. Uprzedzam, że przegrasz. - wystawiłam mu język.
- Założymy się? Jak wygram, to się umówisz ze mną na kawę. - przytaknęłam, wiedziałam, że przegra, może i był sportowcem, ale to ja trenowałam koszykówkę od dzieciństwa. W tym sporcie akurat jestem lepsza ja. 
- Zapytaj Kurka, jak go ograłam. -już chciał zadać pytanie , ale oddaliłam się od niego, ponieważ trener mnie zawołał. 
- Wystarczy, możesz pograć w kosza. To będzie karą dla spóźnialskich.
Wzięłam piłkę , a na mnie czekali ukarani. Bez mojej wiedzy, podzielili się na zespoły. Ja grałam ze Zbyszkiem, na tatę i Bartka. Niestety Zbyszek nie był za dobry. Zdobywał pojedyncze punkty. Kurek się przyczepił i osłaniał mnie. 
- To nie przepisowe. - wtrąciłam. 
- Nie dotykam Cię. - uderzyłam go łokciem w brzuch i trafiłam do kosza, za 3 punkty. 
Przybiłam piątkę z Bartmanem i ustawiliśmy się w obronie. Kurek rzucając , powalił mnie na ziemie. 
- Co Ty robisz? Chcesz mnie połamać? 
- Sorry. - wybełkotał.
- Stary odkąd tu przyjechałeś jesteś dziwny. Co Ci zrobiła, że ją tak traktujesz? - krzyczał na niego Zibi., a Bartek spojrzał na mnie i odszedł. Postanowiliśmy zmienić skład, ja byłam sama na nich dwóch. Oczywiście wygrałam. Musieliśmy wrócić do swojej pracy. Jednego od razu po swojej karze musiałam leczyć. Kubiak się wywrócił i noga go "bolała" . Była to wymówka, żeby ze mną pogadać. Odesłałam go z powrotem na boisko. Zaraz po tym zdarzeniu Kurek się przewrócił. 
- Nie róbcie sobie żartów z mojej pracy! - krzyknęłam wychodząc przed halę. Po chwili zjawił się trener.
- Dziewczyno! To twoja praca, a Kurek dopiero co wyszedł z kontuzji! - krzyczał rozżalony trener, a ja przerażona pobiegłam na halę. Klęknęłam przy Bartku. Wiedziałam co to jest stracić najlepszego zawodnika. Na szczęście to nie było nic groźnego. Na halę wbiegła blondynka. 
- Kochanie nic Ci nie jest? - zapytała , obserwując mnie.
- Nie, już ok. Co Ty tu robisz?
- Chciałam Ci zrobić niespodziankę.- podniosłam się, widząc jak go całuje. 
Teraz to ja kipiałam ze złości. Usiadłam na krzesełku i przyglądałam się im. Niestety musiała wyjść, bo to trening zamknięty. Obserwowałam grę chłopaków, a później rozluźniałam ich mięśnie. Dzisiaj przydzielono mi 5 zawodników. Ostatnim był Wronka.
- Zawsze jesteś taka wściekła? 
- Nie. 
- Tutaj przez cały czas chodzisz, jak osa. Ktoś Cię denerwuje? Może Kubi i Zibi, bo się tak do Ciebie pchają. 
- To akurat nie oni. Ok możesz już iść, koniec. - spławiłam go. Byłam już bardzo zmęczona , a trener przydzielił mi jeszcze jednego, w dodatku to był Kurek. Po chwili wyszedł w samych slipkach i stanął na przeciwko mnie. Zbliżał się do mnie, a ja nie miałam już wyjścia. 
- Kurek, uspokój się. 
- Chcę Cię mieć tylko dla siebie.
- Człowieka nie można mieć na własność. Odwal się. - chciałam go odepchnąć, ale nie drgnął. Poczułam jego mięśnie. Nie myślałam trzeźwo. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam go zachłannie całować. Podniósł mnie i posadził na łóżku. Moje nogi obejmowały go w biodrach. Jego ręce znalazły się pod moją koszulką. Niestety ktoś zapukał. Oderwaliśmy się od siebie. W drzwiach stanęła dziewczyna Kurka. 
- Mogę na chwilkę? - zapytała, a ja skinęłam głową.
- O co chodzi? - Bartek nie był zadowolony z jej przyjścia, słychać było to w jego głosie. 
- Zostaniesz tatą. - wykrzyczała i skoczyła na Kurka. 
A ja? Ja stałam, jak otępiała. Łzy naleciały mi do oczu. 
- Ona się Tobą zajmie. - powiedziałam z żałością i wybiegłam przed halę. Szukałam samochodu ojca.  Nigdzie go nie było, a Bartman znowu się doczepił.
- Mam Cię odwieźć. Co się stało , dlaczego płaczesz? 
- Nic mi nie jest, chcę jechać do taty mieszkania. - wypowiedziałam i wsiadłam do samochodu. Zapięłam pasy i powstrzymywałam łzy. Po 5 minutach byliśmy pod blokiem. Zbyszek wysiadł ze mną. Taty nie było, ale dał mu klucze. Wszedł ze mną do mieszkania. Ja usiadłam w salonie , a on przyszedł ze szklanką do pokoju. 
- Co się stało? - nalegał. 
- Przytul mnie, proszę. - wyszeptałam. Spełnił moją prośbę. Wypłakałam się w jego ramie. 
Podniosłam się i wyjęłam butelkę wina. Wzięłam kieliszki i usiadłam na podłodze. 
- Chcesz? - skinął głową. Ale Bartman znał umiar, po jednej lampce wina, już nie miał ochoty. Ja nawet nie wiedziałam , że skończyłam drugą butelkę. Chciałam iść po kolejną, ale Zbyszek mnie powstrzymał. Czekał na wyjaśnienia. 
- Opowiem Ci. Z Kurkiem znam się od dziecka. Byliśmy parą. Kochałam, ale ja głupia jestem nadal go kocham, kurwa. Mieliśmy upojne chwile. A w szczególności, jak mi się oświadczył , wręczając mi wianek z mleczów. A co się stało? Przeleciał mnie i zostawił, jak dziwkę. Wyjechał i się nie odzywał. A dzisiaj? Dzisiaj mi powiedział, że należę do niego. 
- Dupek z niego.- skomentował i sam nalał mi wina. 
- Dzięki. - wybełkotałam, chociaż nie wiedziałam czy zrozumiał.
- Nie jestem za tym, aby smutki zatapiać w alkoholu, ale chyba też bym tak zrobił. 
Przytuliłam się do niego,a on zaczął nucić mi kołysankę. Może i nie miał ładnego głosu, ale pozwoliło mi to usnąć. 
Obudziłam się rano. Leżałam na materacu. Czułam potworny ból głowy. Na łóżku leżał Zibi. Tak słodko spał. Poszłam do kuchni, gdzie czekało na nas śniadanie. Mój tata w roli kucharza sprawdzał się. Podał mi wodę. Wysączyłam połowę. 
- Przywiozłem Zbyszkowi ubranie na zmianę. Idź go obudzić, bo się znowu spóźnimy. 
Wróciłam do pokoju i obudziłam go.
- Mój tata Ci przywiózł ciuchy. - podałam mu je i zostawiłam go , aby wziął prysznic, a sama skierowałam się do łazienki taty. Prysznic i makijaż zajęły mi 20 minut. Zapomniałam ze swojego pokoju telefonu, Gdy tam dotarłam Zbyszek wyszedł w samych spodniach, a woda spływała po jego nagim torsie. Zrobiłam się czerwona. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Yyy śniadanie. - wskazałam palcem na kuchnię. 
Mój tata nie jechał od razu do pracy, dlatego pojechałam ze Zbyszkiem. Trening minął szybko. Dzisiaj miałam dzień wolny. Tylko jeden przyszedł z barkiem. Już wychodziłam, ale zatrzymał mnie ON.
- Możemy pogadać? 
- Teraz? Nie mam czasu. - skierowałam się w stronę Zbyszka. 

______________________________________________________
Przepraszam, że ostatnio do was nie zaglądałam, ale dzisiaj nadrobiłam zaległości! Jutro wyjeżdżam na wycieczkę, więc nie wiem czy będę w stanie komentować wasze opowiadania. Ciekawa jestem czy będzie tam internet. :D Nie będzie mnie 3 dni, ale jeżeli coś dodacie, to napiszcie pod postem, a na pewno, jak wrócę to pogrążę się w wasze opowieści! Jakaś dedykacja? Dla Sokoła! Nie wiem czy wytrzyma ze mną w pokoju!

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 3

Obudziłam się o 12stej ze strasznym bólem głowy. Zeszłam do kuchni i wzięłam tabletkę przeciwbólową. Wszedł mój tata.
- Cześć córciu, słyszałem, że się pogodziliście z Bartkiem. - zaczęłam krztusić się wodą. 
- Kto Ci tak powiedział? Kuba? 
- Nie, Bartek. Nie pożegnasz się z nim? Wyjeżdża na treningi. - rzuciłam wodą i wybiegłam z domu. Moje nogi ruszyły w stronę chaty Kurka. Niestety nikogo nie zastałam. Schodząc po schodach, zauważyłam całą rodzinę Kurków. Kuba podbiegł do mnie i przytulił się. 
- Cieszymy się, że konflikt dobiegł końca. - mówiła jego mama, a mnie roznosiło od środka.
- Niestety , ale państwa syn chyba sobie coś ubzdurał. Możemy pogadać? - zapytałam , a on skinął głową.
Poszliśmy do jego pokoju. 

- Czemu jesteś taka wściekła? Wczoraj , było dob... 
- Wczoraj byłam pijana, nic nie pamiętam i nawet jeśli się pogodziłam to odwołuje to! - wykrzyczałam, a on odwrócił mnie w stronę biurka. Zobaczyłam nasze zdjęcia. Było ich mnóstwo. Miał również takie, jak się całowaliśmy. Ja niestety nie posiadałam już tego zdjęcia, ponieważ je zniszczyłam.
- Nie może być tak jak dawniej? Albo chociaż podobnie? Odzywaj się czasem do mnie. - odwróciłam się i patrzyłam w pełne nadziei oczy. Schyliłam głowę , nasze stopy były złączone. Gdy podnosiłam czaszkę, uderzyłam go w brodę. Przygryzłam dolną wargę, a po chwili poczułam jego usta na swoich. Przyciągnął mnie tak mocno, że  nie mogłam się oderwać. 
- Kurek! Ty idioto! Miało być tak jak dawniej! 
- No przecież...
- Zapomniałam. Ty myślisz tym co masz w spodniach. Nic z tego nie będzie. Od dzisiaj się nie znamy. - wybiegłam z jego domu i udałam się do swojego. Z okna obserwowałam co się dzieje w domu Kurków. Był w bardzo złym humorze. Nawet nie pożegnał się z rodzicami. Odjechał z piskiem opon. 
Usiadłam na łóżku i rozmyślałam. Jego usta znowu dotykały moich. Było tak jak wcześniej. Pamiętam, że Bartek używał pomadki ochronnej do ust, truskawkowej. Teraz również ją miał na swoich wargach. 
Nie mogłam o nim myśleć, musiałam zapomnieć. 
- Iza , zbieramy się. Znalazłem dla nas pracę! Pakuj walizki i ruszamy w drogę. 
Nic nie chciał powiedzieć. Co to za praca i gdzie? 
Spakowałam dwie walizki i włożyłam je do bagażnika. Rozłożyłam się z tyłu na siedzeniach i usnęłam. 
Po około 4h byliśmy na miejscu. Całą drogę przespałam. Wysiadłam z auta i stałam za tatą. Weszliśmy do ogromnego budynku. przy wejściu stało kilku typków. Jeden z nich puścił mi oczko, nie był taki zły, ale widziałam lepszych. Jak się okazało była to hala. Mój tata przywitał się z siwym mężczyzną, a ja zauważyłam kosz i rzucałam piłką. Może będę trenowała koszykówki? W sumie do niczego innego się nie nadaję. Po chwili usłyszałam szmery. Schodzili się zawodnicy. Uśmiechnęłam się w stronę taty i przytuliłam go.
- Dziękuję. - powiedziałam.
- Witajcie. Przedstawiam wam nowego statystyka i masażystkę. Dzisiaj ona się wami zajmie. 
- Że co? 
- Mówiłem, że załatwiłem Ci pracę.
- Ale myślałam, że będę ich trenowała.
- Już jestem, coś mnie ominęło? - spojrzałam , a to był Kurek. Czyli to byli siatkarze... wyszłam na mega idiotkę. 
- Ty nas chciałaś trenować? Chyba chodzenia po wybiegu. - skomentował jakiś idiota. 
- Lepiej się zamknij, bo Ci przyłożę. - już ruszyłam w jego stronę, ale tata mnie powstrzymał. Cofnęłam się i usiadłam na krzesełku. Oni rozpoczynali rozgrzewkę. Bartek zerkał w moją stronę, ale próbowałam unikać spotkania naszego wzroku. Jeden z nich , patrząc na mnie , zawadził się o krzesełko i wylądował na ziemi. Zaczęłam się śmiać, ale po chwili przestałam, bo mój tata zajął miejsce obok. 
- Córciu, Adam załatwił nam pracę. Po pierwsze nie masz ukończonych studiów , a po drugie jesteś kobietą. 
- Dobra , już. - podpisałam papiery, a Andrea wytłumaczył mi na czym będzie polegała moja praca. Mam ich wszystkich obmacywać. Jednak nie będę sama. Oprócz mnie jest jeszcze 2 masażystów. 
Po treningu, wzięli prysznic i ustawili w kolejce. 
- Zapraszam. - wskazałam na leżak. 
Położył się, a ja zaczęłam masować ciało kolesiowi , którego w ogóle nie znałam. Andrea pokazał mi jak uciskać poszczególne partie ciała. 
- Bardzo dobrze. - skomentował i odszedł. 
- Auuu, nie tak mocno. - syknął brunet. 
- Przepraszam. 
- Jestem Michał, ale mówią do mnie misiek lub winiar.
- Iza Olszewska. - wyciągnęliśmy do siebie dłonie i poznaliśmy się. 
- Znam skądś... czy Ty grałaś w koszykówkę? 
- Tak, ale zerwałam wiązadło. - podniósł się automatycznie i przytulił mnie. Wszyscy patrzyli zdziwieni. 
- Mój syn Cię uwielbia. Ma wpaść na trening...
- Ok, pogram z nim. - uśmiechnęłam się i zgoniłam go.  
Po nim przyszedł dziku. Był to człowiek zabawny i głupkowaty. Nie było z nim żadnego problemu. Na szczęście nie miał groźnych kontuzji. 
- Idziemy jutro na kawę. - rzucił odchodząc. Uśmiechnęłam się. Został ostatni i to właśnie ON. Był w samych bokserkach. 
- Możesz się ubrać? 
- Oni też byli w samych majtkach. Przeszkadza CI to? Nie miałam ochoty się kłócić. Wskazałam na łóżko i rozpoczęłam swoją pracę. Byłam już zmęczona. 
- Chcesz, możesz usiąść na mnie, będzie tak jak dawniej. - przegiął. Uderzyłam go pięścią w plecy i ruszyłam do przodu
- Nikt tego za Ciebie nie zrobi. - odezwał się Kamil , jeden z masażystów. Kurek mógł się cieszyć, bo wygrał. Musiałam zawrócić i dokończyć moją pracę. Masowałam, jak najmocniej, ale bez rezultatu. Nawet się nie skrzywił. 
- Dobra wystarczy , muszę odpocząć. - wstał i poszedł w stronę pokoju. 
Ja poskładałam przyrządy i również zabrałam się do pokoju. Chwila, ja nie mam żadnego mieszkania. 
- Andrea, ale gdzie ja mam mieszkać? 
- Spokojnie. Załatwiłem Ci pokój. - podał mi kartę , a ja poszłam do siebie. Weszłam od razu pod prysznic. Woda odprężała moje mięśnie. Teraz to mi przydałby się masaż. Zmęczona opadałam na łóżko. Usłyszałam pukanie do moich drzwi. Otworzyłam je, a za nimi byli: Kubi , Zibi, Pit i KUREK?!
- Grasz z nami? - zapytał Cichy 
- W co?
- W karty. Wojna, piątak , wszystko. - odpowiedział Zibi i wskoczył na moje łóżko, a za nim wszyscy. 
Kubi niestety przegrał, ale pomagał mi. 
- No i wygrałaś! Nie dość, że potrafi grać w karty , to jeszcze rozprasza wszystkich w tym szlafroku. 
- Kubi. - uśmiechnęłam się. 
- No co? Ładna jesteś. - pocałował mnie w policzek. Kurek wyszedł z pokoju.
- A jemu co? - zapytał Pit, a my wszyscy wzruszyliśmy ramionami. 

Oczami Bartka:

Nienawidzę Kubiaka! Dowala się do każdej laski. Tak, jak i Bartman. Przelecieć i zostawić. A ona? Ona pozwala mu się całować! Widziałem, jak gapił się w jej cycki, a nie karty. Nie wytrzymam, albo się pogodzimy, albo pozabijamy. Miałem dosyć dzisiejszego dnia, bo zaliczyłem go do najgorszych dni. Wypiłem piwo i położyłem się spać.

_____________________________________________________
No troszkę się spóźniłam, o jeden dzień. Dzisiaj dzień dziecka! 
Mam w zapasie jeszcze 3 rozdziały, a później klapa, muszę pisać, bo później nie da rady tak na biegu. 
Akcja dopiero się rozkręca. Mam nadzieję, że zostaniecie tutaj i podzielicie się opiniami ze mną! Jeżeli macie jakieś pomysły , możecie podrzucić. Mogą się przydać. :D Przepraszam za błędy!!!!

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 2

Wyszedł, a ja wysuszyłam włosy i ubrałam się w sukienkę. Nie było mi dane spotkać się z nim, ponieważ uciekłam drugimi drzwiami. Poszłam w nasze ulubione miejsce, tu gdzie pierwszy raz pocałowaliśmy się. Miałam wtedy 10 lat. Zostaliśmy parą, a on obiecał , że będzie mnie bronił przed barbie i dresami. Życie wtedy wydawało się takie proste. Parą byliśmy przez tydzień, znudziło nam się. Zawsze chodziłam ubrana, jak chłopak, nawet włosy miałam krótkie. Jeździliśmy na rowerach, pływaliśmy w stawach. Nie było dnia, abyśmy byli rozłączeni. Kłótnie pojawiały się, ale po godzinie byliśmy pogodzeni. 
Moje rozmyślenia przerwał telefon. Dzwonił tata przypomnieć mi , że jest obiad. Ruszyłam w stronę domu. Rozglądałam się, aby mnie nie zobaczył. Wbiegłam szybko do niego i poszłam do kuchni. Tam nikogo nie zastałam i obiadu też nie? Poszłam na górę do swojego pokoju. Na moim łóżku siedział tata. 
- No hej. Gdzie ten obiad , bo jestem mega głodna. 
- Będzie za godzinę. Przepraszam, ale musiałem...
- Co musiałeś? - zapytałam , a z łazienki wyszedł ON. 
Automatycznie wstałam chcąc uciec, ale nie miałam jak. Mój własny ojciec mnie wystawił i jeszcze zostawił z NIM.
- Porozmawiajmy, proszę. - zjawił się nade mną. 
Miałam zamknięte oczy i tak bardzo bałam się je otworzyć. Czułam jego zapach, musiał stać blisko mnie. Cofnęłam się , ale wylądowałam na oknie. Poczułam jego dłoń na swoim policzku. Jego oddech docierał do mojego czoła , a po chwili do ucha.
- Otwórz oczy. - wyszeptał. 
Nie chciałam tego robić. Bałam się, że mu wybaczę. Jednak otworzyłam je. To było silniejsze ode mnie. 
Patrzyłam w niebieskie oczy bruneta. Były szczęśliwe i uśmiechnięte. Dopiero później zauważyłam, że jeste uwięziona, ponieważ dłońmi opierał się o okno. 
- Wyglądasz, jak nie Ty. Zmieniłaś się bardzo. Pięknie wyglądasz.
- Chciałeś porozmawiać. - olałam jego komentarze na temat mojego wyglądu. 
- No tak, nie widzieliśmy się 7 lat. Gdy przyjeżdżałem tu na krótki urlop nie widywałem Cię. Chciałbym odnowić naszą przyjaźń...
- CO?! Teraz sobie przypomniałeś?! Zostawiłeś mnie z tym wszystkim samą! Nawet nie wiesz ile mnie to kosztowało! Uciekłeś nawet nie żegnając się. 
- Dzwoniłem, ale mnie olałaś. - podniósł ton głos
- A myślałeś, że załatwisz to przez telefon?! Zmarnowałeś naszą przyjaźń, nasz związek. Przespałam się z Tobą, myśląc , że będziemy zawsze razem. A Ty co zrobiłeś? Zostawiłeś mnie i wyjechałeś. Myślałeś, że jak mnie zobaczysz pierwszy raz od 7 lat , to się na Ciebie rzucę i Ci wybaczę? 
- To nie tak, ja nie żałuję, że mój pierwszy raz był z Tobą. 
- Kurek, ile takich lasek zrobiłeś, gdy zachłysnąłeś się sławą?
- Przesadziłaś! - krzyknął i trzasnął drzwiami. 
Usiadłam w kącie i zaczęłam beczeć. Nadal czułam nienawiść. Jeszcze większą. 
Tak bardzo chciałam, aby mnie przytulił, usiadł koło mnie i nie opuszczał. Spojrzałam na ścianę ze zdjęciami. Czemu nie mogło być tak jak wtedy? Podeszłam do niej i odkleiłam zdjęcie. Zaczęłam czytać najlepsze zdarzenie, jakie mnie spotkało: Pokłóciliśmy się. Na przeprosiny, wrzucił mnie do stawu i zaczął podtapiać. Zaczęłam się krztusić. Bartek pod pretekstem udzielenia pierwszej pomocy , pocałował mnie.
Miałam wtedy 14 lat. Myślałam, że nadal coś do siebie czujemy. Znowu byliśmy parą przez rok.Wszystko skończyło się przez niego. 
W moim pokoju zjawił się tata.
- Obiad już jest. - zeszłam nie odzywając się do niego. 
Usiadłam przy stole, a dziadek podał mi talerz z zupą. 
- Kto Cię tak zdenerwował? - zapytał, a ja spojrzałam na ojca i dom Bartka. Nie musiałam nic mówić. Moje oczy mówiły same za siebie. Dziadek poklepał mnie po plecach i zaczął jeść. Również chwyciłam łyżkę i wzięłam się za konsumowanie. Po obiedzie wyszłam na podwórko i grałam w kosza. Kątem oka dostrzegłam całą rodzinę Kurków, idących do mojego domu. Tata Bartka pomachał mi ręką. Mój tata zaprosił ich na taras. Oczywiście musiał mnie zawołać. Moje miejsce przypadło na przeciwko Bartka. Koło mnie siedział jego młodszy brat - Kuba. 
- Ja też będę kiedyś koszykarzem. - mówił młody
- Kochanie wczoraj mówiłeś, że siatkarzem. - uśmiechnęła się jego mama patrząc na mnie.
- Zmieniłem zdanie. Zagramy? - zapytał, a ja skinęłam głową. 

Oczami Bartka: 

Byłem wściekły za to co powiedziała, ale nie potrafiłem się na nią długo gniewać. Złość przeszłą , gdy tylko ją ujrzałem. Ona w ogóle nie spoglądała na mnie. Bolało mnie to. Chciałem chociaż przez chwilę zobaczyć jej szczęśliwe oczy. Teraz oglądałem jej grę z moim bratem. Jej delikatne ruchy , sprawiały pobudzenie mojej wyobraźni. 
- Idź, zagraj z nimi. - przerwał mi ojciec Belli. 
Tak na nią mówiłem. Zawsze. Podniosłem się z miejsca i dołączyłem do nich. 
- Mogę zagrać? - zapytałem i czekałem na jej odpowiedź. Młody wyraził zgodę. 
- Jak musisz. - odpowiedziała, a ja uśmiechnąłem się. Nie było tak źle. Spodziewałem się wywaleniem mnie z podwórka. 
- Ja na was dwoje. - zaczęła się śmiać. 
- Nie, ja gram sama. - spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem, ale byłem zadowolony, bo chociaż zerknęła. 
Podałem jej piłkę i zaczęła się gra. Ustawiłem się w obronie. Myślałem, że będzie chciała się popisać wsadem, ale rzuciła za 3 punkty.Wróciła na swoją połowę, a my z Kubą podawaliśmy do siebie. Nie brała go pod uwagę, osłoniła moje ciało. Kuba nie trafił do kosza, a ona zniknęła. Spojrzałem na kosz, a w tym samym momencie wykonywała wsad. Graliśmy jeszcze 30 minut, ale Kuba mi tylko zawadzał. Przegraliśmy. 
- Może zagramy bez Kuby? 
- Nie. Przegrałeś, pogódź się z tym. Idę się napić. Idziesz Kuba? - chwyciła go za rękę, a ja szedłem za nimi. 
Słyszałem , jak nasi rodzice śpiewali. Był alkohol = pijacki śpiew. Ona również chwyciła piwo i otworzyła je. Chciała nalać sobie do szklanki ze słomką. Wyrwałem jej butelkę. 
- Samemu się nie polewa. 
- Weź , odwal się ode mnie! - krzyknęła. 
- My idziemy do nas, a wy sobie pogadajcie. - zabrali tatę Belli i poszli. 
Niestety Kuba miał ważniejsze rozmowy z Izą. To jest mój brat, ale mnie denerwował wyjątkowo dzisiaj. 
Bella piła już 5 piwo.
- Może wystarczy? - wyrwałem jej szklankę , a ona fuknęła na mnie.
Nie mogła ustać na nogach.
- Bartek kiedy przyjedzie Natalia? 
- Jaka Natalia? - czyżby była zazdrosna? - pomyślałem. 
- Jego dziewczyna. Jest super. Taka jak Ty.
- Kuba idź do domu. Iza już idzie spać. Pożegnaj się. - przytulił ją i pobiegł w stronę domu. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju. Jej głowa była pochylona do tyłu. Nadal na mnie nie patrzyła. Odstawiłem ją na ziemie. 
- Iza, porozmawiajmy normalnie. 
- Rozmawialiśmy. Lepiej już idź , bo Natalia będzie zazdrosna.
- Co z tego?! Ja jej nie kocham. Na Tobie mi zależy i zawsze tak było. - przytuliłem ją do siebie, a ona nie protestowała. Nasze twarze zbliżały się do siebie. Lekko musnąłem jej usta, a w pokoju pojawił się Kuba.
- Bartek chodź już. - szybko cofnąłem głowę.
- Miałeś być już w domu. 
- Całowałeś Izkę.
- To tak po przyjacielsku. - próbowałem się ratować. Przecież to pepla i wszystko wygada. 
- To ja też tak chcę. 
- Ty nie jesteś jej przyjacielem, tylko znajomym. - złapałem go za rękę i pociągnąłem. 
Gdy dotarłem do domu , pobiegłem do okna i zerkałem na jej pokój. Doskonale wszystko widziałem. Po 20 minutach wyszła z łazienki. Zgasiła światło, a ja udałem się do swojego łóżka...

-------------------------------------------------------------------------------------

I jest 2 ! Trochę późno, ale spróbuję troszkę przyśpieszyć. Następny w czwartek, bądź piątek!
Zostawiajcie mi swoje adresy na blogi siatkarskie, bo uwielbiam je czytać! Dziękuję za komentarze! To motywuje! A rozdział z dedykiem dla Kingi, ponieważ do niej napisałam i telefon wpadł jej do wody , zalał się. ;)  Przepraszam za błędy.

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 1

Podróż była męcząca. Na lotnisku czekała babcia z dziadkiem od mamy strony.Przywitałam się z nimi i wsiadłam na tył samochodu. Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów, odczułam , że jestem w Polsce. W Wałbrzychu byliśmy po 1,5 godzinie. Było tak jak dawniej. Dom koloru żółtego, ogród pełen kolorowych kwiatów, huśtawka zrobiona przez dziadka. Zagwizdałam i zobaczyłam mojego psa-bernardyna. Przewrócił mnie i zaczął lizać po twarzy. Tata podniósł mnie i chwycił za rękę. Razem przekroczyliśmy próg domu. Tak długo nas tutaj nie było.Nic się nie zmieniło, meble i kolory te same. Odłączyłam się od taty i wbiegłam na górę. Szukałam swojego pokoju. Odnalazłam go i otworzyłam drzwi. Na ścianie wisiały zdjęcia, a pod nimi historie mojego życia. Czytając tą ścianę poznalibyście całe moje życie. Podeszłam do niej i oglądałam fotki. Wszystko pamiętałam. Miałam taką nadzieję, że tu wrócę i stworzę kolejną historię. Włączyłam komputer i drukowałam zdjęcia z USA. Wszystkie wydarzenia miałam opisane, pozostało tylko przepisać na ścianę i zakleić zdjęciem. I tak czyniłam. Gdy skończyłam dziadkowie zawołali mnie na kolację. Taty nie było. Wyszłam na taras, gdzie siedzieli rodzice JEGO. Tak, przyjaciela, który mnie zostawił. Chciałam się wycofać, ale zauważyli mnie.
- Ale wyrosłaś! Dawno Cię nie widziałem. Jak kolano?
- W końcu minęło 7 lat. Kolano? Goi się, ale już nie mogę grać. - odpowiedziałam i chciałam już iść, ale znowu mnie zatrzymał.
- Jutro przyjeżdża na jeden dzień. 
- Nie obchodzi mnie to. - skomentowałam i poszłam do kuchni zjeść kolację. 
Babcia ściskała mi dłoń.
- Myślałam, że już Cię nie zobaczę. Tęskniliśmy. 
- Ja też babciu. Nawet nie wiesz jak bardzo. - przytuliłam ją najmocniej, jak potrafiłam. 
Swój talerzyk umyłam i wyszłam się przewietrzyć. Wzięłam kudłatego na smycz i kierowałam się na cmentarz. Kupiłam kwiaty, żółte tulipany , bo takie uwielbiała i włożyłam je do wazony. Grób był zadbany, babunia troszczyła się o niego. Mały razy tutaj byłam, ale zawsze opowiadałam jej co dzieje się w moim życiu. Teraz też tak było.
- Witaj mamusiu. Obiecałam, że wrócę i jestem. Nawet nie wiesz , jak te 7 lat , ulotniło się. Na początku było ciężko, ale zatraciłam się w koszykówce. Przez ostatnie 2 lata grałam w reprezentacji. Nie było mi dane dłuższe szczęście. Ten niefart , spowodował zniszczenie mnie i całego życia. Odkąd odeszłaś przy normalnym życiu utrzymywała mnie koszykówka. A teraz? Teraz nic. Żuje z dnia na dzień, nic nie robiąc. Co mówisz mamusiu?? Zacząć rysować? Ale co? Ciebie już nie ma i  JEGO też. To wy byliście moimi modelami. Nie wiem, poszukam pracy? Nie będę wyciągała z konta, przecież ciężko na nie pracowałam. Teraz matulu idę, bo już ciemno i zmęczona jestem. Odwiedzę Cię w najbliższym czasie. - ucałowałam nagrobek i wracałam tą samą drogą. Nałożyłam słuchawki i puściłam piosenkę Christiny Aguilery - fighter. Uwielbiałam jej muzykę. Jej głos był mocny i wysoki. Odróżniał się od innych. Może ja kiedyś spróbuję śpiewać? 
W domu było ciemno. Wszyscy siedzieli na tarasie. Okazało się , że zrobili sobie grilla. 
- Może usiądziesz z nami?- zapytała JEGO mama
- Nie, dziękuję. Zmęczona jestem. Wezmę prysznic i położę się spać. - poszłam na górę i uczyniłam to co mówiłam. Usnąć nie mogłam. Mój pokój był nad tarasem i wszystko słyszałam. Obgadywali mnie, ale nie przejmowałam się tym. 
- Niespodzianka! - usłyszałam JEGO głos, który krzyczał do rodziców. 
Wstałam z łóżka i wyglądałam zza firanki. Wysoki, bardzo wysoki. Nie taki chudy , jak wcześniej. Uśmiechał się i witał. Spojrzał na moje okno. Odsunęłam się, ale i tak by mnie nie zauważył. 
- Iza przyleciała? - zapytał, a jego głos pozostawał w moich uszach. 
- Tak, ale już śpi.- odpowiedział mój ojciec. 
- Usiądź i opowiadaj, jak tam było? - zapytała moja babcia.
- Nawet dobrze, ale wolę Polskę i polskie dziewczyny. - zerknął do góry i patrzył przez dłuższą chwilę w moje okno. Moje serce zaczęło szybciej bić. Bałam się, że mnie nakryje. Odeszłam od okna i wsunęłam się do łóżka. JEGO głos sprawiał, że czułam się bezpieczna. To, dlatego szybciej usnęłam. 

Następny dzień: 

Popatrzyłam przez okno. JEGO były zasłonięte roletami. Ubrałam się i wybiegłam na podwórko. Mój tata już grał. Przyłączyłam się do niego i rywalizowaliśmy. Jak na 45latka , dobrze sobie radził, ale i tak wygrywałam.
- To jest foul! Nie możesz mnie obejmować. 
- To tak rodzinnie, to nie jest foul. 
- Ona ma racje. Cześć. - usłyszałam jego głos. Sparaliżował mnie. Nie odwróciłam się, tylko uciekłam do domu. Poszłam na górę pod prysznic.Wychodząc , zauważyłam, że siedzi u mnie w pokoju. 
- Chcę wyjść. 
- To wychodź. - mówił.
- Nie mam tutaj ciuchów, goła nie wyjdę. 
- Ok, to czekam pod koszem. Obiecaj , że przyjdziesz. 
- Obiecuje, a teraz idź sobie.
Wyszedł , a ja...


Jest pierwszy rozdział. Opornie mi to idzie. Miałam go dodać w czwartek, ale powiedzmy, że nie byłam w stanie. Kolejny, za tydzień? Może troszkę wcześniej.


wtorek, 7 maja 2013

Prolog

Od dziecka trenowałam koszykówkę. Była to moja, wielka pasja. Zaraził mnie nią ojciec, który przez dziadków , a swoich rodziców zaprzepaścił szansę bycia najlepszym zawodnikiem świata. Jest bardzo kochany i nie wtrąca się w moje plany przyszłościowe. W wieku 15 lat, zawalił się mój świat. Moja mama umarła, a mój przyjaciel z którym , przeżyłam wszystko , wyjechał grać w siatkówkę. Obiecaliśmy sobie, że nigdy się nie rozstaniemy, wyjdziemy razem trenować i grać. Jedno z nas złamało obietnice: ON. Wyjechał bez pożegnania i wyjaśnień. Mój tata źle, znosił śmierć mamy. Ja radziłam sobie lepiej. Po wszystkich złych wydarzeniach , opuściliśmy Polskę i udaliśmy się do USA. Zostałam zawodniczką Seattle Storm. W najważniejszym meczu zerwałam więzadło kolanowe i zakończyłam karierę koszykarki. Postanowiliśmy wrócić do Polski.


Jest prolog, niebawem pojawią się bohaterowie! :)
Pozdrawiam Tessa