Podróż była męcząca. Na lotnisku czekała babcia z dziadkiem od mamy strony.Przywitałam się z nimi i wsiadłam na tył samochodu. Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów, odczułam , że jestem w Polsce. W Wałbrzychu byliśmy po 1,5 godzinie. Było tak jak dawniej. Dom koloru żółtego, ogród pełen kolorowych kwiatów, huśtawka zrobiona przez dziadka. Zagwizdałam i zobaczyłam mojego psa-bernardyna. Przewrócił mnie i zaczął lizać po twarzy. Tata podniósł mnie i chwycił za rękę. Razem przekroczyliśmy próg domu. Tak długo nas tutaj nie było.Nic się nie zmieniło, meble i kolory te same. Odłączyłam się od taty i wbiegłam na górę. Szukałam swojego pokoju. Odnalazłam go i otworzyłam drzwi. Na ścianie wisiały zdjęcia, a pod nimi historie mojego życia. Czytając tą ścianę poznalibyście całe moje życie. Podeszłam do niej i oglądałam fotki. Wszystko pamiętałam. Miałam taką nadzieję, że tu wrócę i stworzę kolejną historię. Włączyłam komputer i drukowałam zdjęcia z USA. Wszystkie wydarzenia miałam opisane, pozostało tylko przepisać na ścianę i zakleić zdjęciem. I tak czyniłam. Gdy skończyłam dziadkowie zawołali mnie na kolację. Taty nie było. Wyszłam na taras, gdzie siedzieli rodzice JEGO. Tak, przyjaciela, który mnie zostawił. Chciałam się wycofać, ale zauważyli mnie.
- Ale wyrosłaś! Dawno Cię nie widziałem. Jak kolano?
- W końcu minęło 7 lat. Kolano? Goi się, ale już nie mogę grać. - odpowiedziałam i chciałam już iść, ale znowu mnie zatrzymał.
- Jutro przyjeżdża na jeden dzień.
- Nie obchodzi mnie to. - skomentowałam i poszłam do kuchni zjeść kolację.
Babcia ściskała mi dłoń.
- Myślałam, że już Cię nie zobaczę. Tęskniliśmy.
- Ja też babciu. Nawet nie wiesz jak bardzo. - przytuliłam ją najmocniej, jak potrafiłam.
Swój talerzyk umyłam i wyszłam się przewietrzyć. Wzięłam kudłatego na smycz i kierowałam się na cmentarz. Kupiłam kwiaty, żółte tulipany , bo takie uwielbiała i włożyłam je do wazony. Grób był zadbany, babunia troszczyła się o niego. Mały razy tutaj byłam, ale zawsze opowiadałam jej co dzieje się w moim życiu. Teraz też tak było.
- Witaj mamusiu. Obiecałam, że wrócę i jestem. Nawet nie wiesz , jak te 7 lat , ulotniło się. Na początku było ciężko, ale zatraciłam się w koszykówce. Przez ostatnie 2 lata grałam w reprezentacji. Nie było mi dane dłuższe szczęście. Ten niefart , spowodował zniszczenie mnie i całego życia. Odkąd odeszłaś przy normalnym życiu utrzymywała mnie koszykówka. A teraz? Teraz nic. Żuje z dnia na dzień, nic nie robiąc. Co mówisz mamusiu?? Zacząć rysować? Ale co? Ciebie już nie ma i JEGO też. To wy byliście moimi modelami. Nie wiem, poszukam pracy? Nie będę wyciągała z konta, przecież ciężko na nie pracowałam. Teraz matulu idę, bo już ciemno i zmęczona jestem. Odwiedzę Cię w najbliższym czasie. - ucałowałam nagrobek i wracałam tą samą drogą. Nałożyłam słuchawki i puściłam piosenkę Christiny Aguilery - fighter. Uwielbiałam jej muzykę. Jej głos był mocny i wysoki. Odróżniał się od innych. Może ja kiedyś spróbuję śpiewać?
W domu było ciemno. Wszyscy siedzieli na tarasie. Okazało się , że zrobili sobie grilla.
- Może usiądziesz z nami?- zapytała JEGO mama
- Nie, dziękuję. Zmęczona jestem. Wezmę prysznic i położę się spać. - poszłam na górę i uczyniłam to co mówiłam. Usnąć nie mogłam. Mój pokój był nad tarasem i wszystko słyszałam. Obgadywali mnie, ale nie przejmowałam się tym.
- Niespodzianka! - usłyszałam JEGO głos, który krzyczał do rodziców.
Wstałam z łóżka i wyglądałam zza firanki. Wysoki, bardzo wysoki. Nie taki chudy , jak wcześniej. Uśmiechał się i witał. Spojrzał na moje okno. Odsunęłam się, ale i tak by mnie nie zauważył.
- Iza przyleciała? - zapytał, a jego głos pozostawał w moich uszach.
- Tak, ale już śpi.- odpowiedział mój ojciec.
- Usiądź i opowiadaj, jak tam było? - zapytała moja babcia.
- Nawet dobrze, ale wolę Polskę i polskie dziewczyny. - zerknął do góry i patrzył przez dłuższą chwilę w moje okno. Moje serce zaczęło szybciej bić. Bałam się, że mnie nakryje. Odeszłam od okna i wsunęłam się do łóżka. JEGO głos sprawiał, że czułam się bezpieczna. To, dlatego szybciej usnęłam.
Następny dzień:
Popatrzyłam przez okno. JEGO były zasłonięte roletami. Ubrałam się i wybiegłam na podwórko. Mój tata już grał. Przyłączyłam się do niego i rywalizowaliśmy. Jak na 45latka , dobrze sobie radził, ale i tak wygrywałam.
- To jest foul! Nie możesz mnie obejmować.
- To tak rodzinnie, to nie jest foul.
- Ona ma racje. Cześć. - usłyszałam jego głos. Sparaliżował mnie. Nie odwróciłam się, tylko uciekłam do domu. Poszłam na górę pod prysznic.Wychodząc , zauważyłam, że siedzi u mnie w pokoju.
- Chcę wyjść.
- To wychodź. - mówił.
- Nie mam tutaj ciuchów, goła nie wyjdę.
- Ok, to czekam pod koszem. Obiecaj , że przyjdziesz.
- Obiecuje, a teraz idź sobie.
Wyszedł , a ja...
Jest pierwszy rozdział. Opornie mi to idzie. Miałam go dodać w czwartek, ale powiedzmy, że nie byłam w stanie. Kolejny, za tydzień? Może troszkę wcześniej.
Czekam na kolejny !!! :)
OdpowiedzUsuńHm. zaczyna się interesująco. ;) tak jak prosiłaś, będę Cię informowała :) dziękuję za miłe słowa. ;) i mam nadzieję, że Ty też będziesz mnie informować.. :) albo na blogu, albo na gg [ 3774639 ]
OdpowiedzUsuńpozdrawiam. Młoda. :)
#4 na http://my-volleyball-lover.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńserdecznie zapraszam, Młoda ;)
#5 na http://my-volleyball-lover.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam ;)
Bardzo ciekawie się zaczyna ;) jeśli możesz informuj mnie na moim blogu http://podejmujac-ryzyko.blogspot.com/ lub na gg: 47485290
OdpowiedzUsuńsuper ;) czekam na kolejny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńHej własnie pojawił się nowy rozdział na http://wyjdz-na-przeciw-losowi.blog.onet.pl/ Zapraszam NinaR
OdpowiedzUsuńfajny pomysł na opowiadanie, super :D
OdpowiedzUsuń